Niedawna wizyta Baracka Obamy w Birmie jest najlepszym dowodem na rosnące znaczenie tego państwa. W momencie, gdy uwaga świata skierowana jest na Rangun i kolejne kraje ustawiają się w kolejce do „birmańskiego tortu”, Polska robi odwrotnie. Mimo uzyskania dobrego przyczółka, ma się właśnie… wycofać. Całkowicie na własne życzenie.
Rzeczpospolita, której azjatycka polityka nie jest najmocniejszą stroną (ujmując te eufemicznie), w Birmie zaczęła niespodziewanie dobrze. Rok temu, gdy jeszcze nic nie było wiadomo, do Rangunu przybyłwięcej: http://www.polska-azja.pl/2012/11/23/m-lubina-czy-polska-zmarnuje-birmanska-szanse-2/